środa, 4 września 2013

02.

 || POPRZEDNI ROZDZIAŁ ||

Ravles był bardzo blisko domu Elliez.
Wystarczyło, że przejdzie przez ulicę, skręci w prawo, minie blok swojego kolegi – Benny’go i odbije w lewo. Idąc prosto, dojdzie do wąskiej, szarej dróżki z wystającymi kocimi łbami. Dom Elliez znajdował się bezpośrednio za nią. W porównaniu do odległości, którą już pokonał, było to naprawdę bliziutko.
Rav dzierżył w lewej dłoni przezroczystą siatkę z pieczywem, a w prawej resztę wydaną przez panią z piekarni. Był ubrany w zielony T-shirt z logo „GAP-u”. Na nogach miał krótkie białe spodenki i czarne trampki. Chciał wziąć ze sobą okulary, ale zapomniał. Właśnie uśmiechnął się pod nosem, bo w jego głowie zaświtała myśl, że zaraz ujrzy swoją ukochaną dziewczynę. Sprawiła ona, iż przyspieszył lekko kroku. Nie mógł się doczekać spotkania z Lizz.
Minął sklep „All For You” w którym pracowała Elliez i jej koleżanka, ta cała Ann. Właśnie w tym sklepie się poznały. Lizz pracowała, gdyż mieszkała sama – Ann  pracowała, pomimo tego że miała rodziców, ale w jej domu się nie przelewało – oboje rodzice pili i ta sytuacja zmusiła ją do podjęcia pracy. Ravles nigdy nie poznał Ann oficjalnie, ale widywał ją czasem i mniej więcej wiedział, jak wygląda. Miała 16 lat, a więc tylko rok więcej niż Lizz. Była dość wysoką blondynką, ale niższą od przyjaciółki. Jej oczy często zmieniały kolor – raz wyglądały jak błękit nieba, innym razem jak zieleń traw, a czasami były złociste. Ravles nie mógł zaprzeczyć – Ann była naprawdę ładną dziewczyną!
Ani się obejrzał, a już był przy domu Benny’ego. Teraz w lewo… W oddali widniała stara, szara, brukowana ścieżka prowadząca prosto do domu Elliez. Ravles jeszcze bardziej przyspieszył kroku… Po paru minutach dotarł wreszcie do ścieżki. Szedł sobie, wymachując siatką, jak gdyby nigdy nic. Aż nagle przed oczami zobaczył coś, czego nie spodziewałby się nawet w najśmielszych wyobrażeniach…

***

Podeszłam bliżej okna.
Nie wiedziałam, kim był ten mężczyzna. Nie spotkałam go w swojej okolicy, a znałam chyba każdego sąsiada! Jednak było to widać jak na dłoni, że wznosi się w powietrze przed oniemiałym Ravlesem…
Otworzyłam okno szeroko. Przez ten czas facet zdążył już stanąć z powrotem na ziemi. Nie słyszałam ich i nie wiedziałam co się dzieje, ale po minie Rava domyśliłam się, że mężczyzna coś do niego mówi. Po chwili.. Znów wzniósł się w powietrze i … Odleciał! Patrzyłam na tą scenę z szeroko otwartymi oczyma. Nie, przecież takie sytuacje nie mają NIGDY miejsca! Są niemożliwe! Musiało mi się przywidzieć…
Gdy tylko mężczyzna zniknął, odeszłam od okna i pędem pobiegłam na dół otworzyć Ravlesowi. Ledwo przekręciłam klucz w zamku, mój chłopak znalazł się przy drzwiach domu. Wyglądał na mocno przestraszonego, może lekko zdziwionego zaistniałą sytuacją…
- Hej - powiedziałam i pocałowałam go w policzek – Wejdź, może… napijesz się czegoś?
- Cześć…  Jasne, już zdejmuję  buty. To twoje pieczywo – dodał i wręczył mi siatkę z piekarni.  Położyłam ją na pobliskiej szafce – Wiesz, Elliez…
- Hmm?
- Po drodze przydarzyła mi się… Pewna dziwna historia… Nie wiem jak Ci to po…
- Wiem, wszystko widziałam z balkonu – przerwałam mu – Ale nic nie słyszałam. Opowiesz mi, co tak właściwie się stało?
- Jasne, ale to jest trochę… dziwne – Ravlesa przeszył dreszcz – Może najpierw picie, co?
Weszliśmy do kuchni. Ravles usiadł na jednym z brązowych, wysokich krzeseł i oparł ręce o blat, głośno wzdychając. Ja nalałam wody do szklanki i podsunęłam mu pod nos.
- Masz. A teraz opowiadaj! – zażądałam.
- Okej… Może chodźmy do salonu? – mruknął mój chłopak, po czym wypił wszystko jednym chaustem, odłożył szklankę do zlewu i oboje ruszyliśmy w stronę salonu.
Usiedliśmy na kanapie.
- Więc..?
- Dobrze, dobrze,  ale ostrzegam, że to jest naprawdę… D-dziwne… - Ravles zająknął się i zadrgał – I nie wierz w to za bardzo, ta-ak sądzę, to pe-ewnie jakiś o-obłąkany facet…
- Rav, obłąkani faceci nie umieją latać – warknęłam. – I nie drżyj tak, tylko opowiadaj mi tu, raz-dwa!
- Szedłem sobie pustą ścieżką, wiesz, tą prowadzącą do twojego domu, i w pewnym momencie, ni stąd, ni zowąd pojawił się… ON. Chyba przyleciał.. Albo mi się wydawało… W każdym razie nie stał na chodniku, ale widząc moją minę, opadł na ścieżkę. Powiedział, że jest jakimś.. Wysłanym? I że powinienem się wystrzegać Złej, która zagraża całej Kuli. Ale najbardziej podkreślił to, iż mam pomóc Jego Najważniejszej Walczącej, bo jest jej teraz i będzie w najbliższym czasie trudno i że nie wolno mi jej opuścić, po czym stwierdził, że ma mało czasu i …. Zniknął. Chyba odleciał… Albo mi się wydawało….
- Hmm, dziwne to wszystko – stwierdziłam – Chyba rzeczywiście był jakiś upity, albo coś… Ale przecież umiał latać… - myślałam na głos.
- Pewnie mieliśmy zbiorową halucynację. Nie wierz za bardzo w to, co powiedział. A tak przy okazji, to spadam. Muszę jeszcze znaleźć pieniądze i oddać ojcu dwadzieścia euro, bo gdzieś posiałem portfel. No, to lecę, kotek. Naprawdę mi przykro, że nie mogę zostać dłużej. – przyciągnął mnie do siebie, mocno pocałował po czym skierował się w stronę drzwi. Jak zwykle, trzasnął, aż uszy zabolały.
Znowu zostałam sama.
Poszłam na chwilę do kuchni zmyć szklankę po Ravlesie i przygotować sobie jakieś śniadanie, bo przez zaistniałą sytuację nie zjadłam ani kęsa. Zrobiłam kanapki z masłem, bo wiedziałam, że teraz nic więcej w siebie nie wmuszę. Poszłam z talerzem do pokoju i zaczęłam się zastanawiać nad tym wszystkim co przed chwilą mnie, a właściwie nas – bo też i Ravlesa – spotkało.
Nie wierzyłam temu, prawdopodobnie pijanemu mężczyźnie, ale jakaś część mnie pozwalała myśleć, że on mógł nie być szaleńcem lub alkoholikiem, że miał rację, że to wszystko prawda… Że naprawdę istnieje jakaś Zła, także jakaś Najważniejsza Walcząca, a Ravles ma w tym swój udział… Próbowałam przegonić tą myśl z mojej głowy, ale nic z tego – ona rosła i coraz bardziej wypełniała mój umysł. Facet mówił prawdę… Wpadłam w jakiś trans, głowa cały czas powtarzała nieustannie jedno i to samo zdanie: Mówił prawdę… Prawdę… Prawdę…
Na szczęście po chwili wyrwałam się z zamysłu i już miałam wstać z kanapy, kiedy zrozumiałam że nie tknęłam mojego śniadania. Stwierdziłam, że pewnie i tak nie zjem ani kęsa, więc z przykrą myślą iż marnotrawię jedzenie, wyrzuciłam kanapki do kosza w kuchni.
Potem poszłam do pokoju pościelić łóżko. Gdy to zrobiłam, spojrzałam kalendarz, i ze smutkiem przeczytałam, że jutro czeka mnie test z geografii. Wróciłam więc na dół, do kuchni, wzięłam jakieś ciastka i zaniosłam je na górę. Wyjęłam podręczniki, postawiłam na biurku laptop (tak na wszelki wypadek), koło niego położyłam kolorowe mazaki do zaznaczania ważnych rzeczy, włączyłam płytę i otworzyłam podręcznik na stronie dziewięćdziesiątej piątej, choć byłam przekonana że i tak zawalę ten test.


***

Po jakimś czasie spojrzałam na zegarek. Była już trzecia! A mój brzuch zaczął burczeć… To oznaczało tylko jedno: czas na obiad!
Z uśmiechem oderwałam się od geografii i zeszłam piętro niżej zamówić pizzę, bo nie miałam siły gotować. Następnie usiadłam na kanapie i pozwoliłam sobie na chwilę odpoczynku po męczącej nauce. Byłam z siebie dumna, umiałam już ponad połowę materiału na sprawdzian!
Odleciałam na chwilę i nagle w mojej głowie znowu zaświtała myśl o porannych wydarzeniach. O Ravlesie, o latającym mężczyźnie i o wszystkim, co powiedział… O moich późniejszych rozmyślaniach…
Siedząc tak na kanapie, zaczęłam nerwowo uderzać palcami o stół. Założyłam nogę na nogę. Po chwili znów pogrążyłam się w myślach…
I nagle zrozumiałam.
Nagle, ni stąd, ni zowąd, byłam pewna, że to wszystko jest prawdą. Byłam tego tak pewna, że z wrażenia wstałam i zakryłam usta ręką. Nie chciałam nawet o tym myśleć, jednak przestałam panować nad swoim umysłem.
Facet nie kłamał.
Latający ze ścieżki nie mówił nieprawdy, nie był szaleńcem ani alkoholikiem.
Na pewno.
To ja jestem Najważniejszą Walczącą.
To mnie ma chronić Ravles.
To o mnie, właśnie o mnie chodziło Wysłannikowi.
Byłam tego pewna w ponad stu procentach.
Tylko, w takim razie, skoro ja byłam Jego Najważniejszą Walczącą...
Kogo Najważniejszą Walczącą?
I przede wszystkim: kto jest tą… Złą?
Nie miałam pojęcia.


Nagle zemdlałam.

|| NASTĘPNY ROZDZIAŁ ||

4 komentarze:

  1. AAAAA genialne, genialne, genialne, chcę więcej! *0*
    Nie zdziwiłabym się gdyby Złą była Ann :) To by wyjaśniało, czemu zmienia się jej kolor oczu. :D
    Chcę więcej Ravlesa! <3 Genialny chłopak. <333
    Jeśli to wydasz jako książkę kupię pierwsza, z autografem! <33
    I ja wiem, że jest szkoła itd. ale dodaj jak najszybciej nowy rozdział! <3

    WENY! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy ojciec nie pożyczył mu 10 zł

    OdpowiedzUsuń
  3. on wziął od ojca 10 zł i musi mu oddać 20 euro ? WTF!

    OdpowiedzUsuń

I jak ci się podoba?