poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Prolog

"Siedziałam na parapecie i słuchałam kropel deszczu. Szary, miejski krajobraz wprawiał mnie w przygnębienie i niechęć do czegokolwiek. Dobry humor, jeszcze przed paroma chwilami obecny, teraz zniknął zupełnie, jakby rozpłynął się w powietrzu.
Podeszłam do mojej półki z książkami. Wzięłam pierwszą z brzegu. Położyłam się na łóżku i zaczęłam czytać. Nie skończyłam drugiego rozdziału, a już usłyszałam nadchodzące błyskawice. Po chwili zgasło światło.
Wyjęłam z szuflady świecę i zapaliłam ją na biurku. Znowu weszłam na parapet. Nagle dostałam smsa. Wzięłam telefon do ręki, przeczytałam wiadomość i … łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Makijaż rozmazał się w jednej chwili, jednak teraz nie miało to żadnego znaczenia.
Jeszcze dwie godziny temu było najlepiej, naprawdę magicznie. A teraz? Wystarczył moment, żeby moje życie zmieniło się w ruinę. Do tego ta data…
Ta pieprzona data…
Otworzyłam drzwi na oścież. Do pokoju wbiegł Rex, a za nim Dessie. Jedno uwaliło się w pościeli, a drugie wskoczyło mi na kolana. Jednak ja miałam ochotę tylko umrzeć. Uszczypnęłam Des w ucho, a ta zeskoczyła na podłogę i gdzieś wyszła.
Z całej siły przygryzłam wargę. Zabolało. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam wypuszczać powietrze. Powoli, spokojnie, tak jak uczyli mnie kiedyś w Poradni. Jednak dało to tylko chwilowy efekt – nie minęła minuta, a znów wróciła mi ochota na rozwalenie wszystkiego wokół.
Wtedy pomyślałam, że pojadę na basen.
Pływanie od zawsze pomagało mi uspokoić się i zebrać myśli. Woda była moim małym azylem, miejscem innym niż wszystkie. Zeskoczyłam z parapetu, a kąciki moich ust podniosły się bardzo delikatnie w górę. Wyjęłam z szafy sportową torbę i włożyłam do niej strój kąpielowy. Zdjęłam naszyjnik, kolczyki oraz pierścionek – wolałam zostawić je w domu. Spojrzałam jeszcze na okno, ale deszcz nadal padał.
Zbiegłam na dół schodami. Wzięłam jogurt naturalny z lodówki oraz małą wodę leżącą na blacie. Podrapałam po głowie Rexa, który przyszedł się ze mną pożegnać, po czym wyszłam z domu, zamykając drzwi na klucz.
Lało jak z cebra, więc już po paru sekundach miałam przemoczone włosy. Podeszłam do przystanku autobusowego i sprawdziłam rozkład jazdy. Musiałam poczekać jakieś dziesięć minut. Usiadłam na ławeczce. Byłam zupełnie sama, na tle błyskawic i hulającego wiatru. Desperacko powtarzałam sobie, że wszystko będzie dobrze.
Nagle zauważyłam, jak od strony mojego domu zbliża się jakaś postać. Po paru sekundach mogłam ujrzeć ją dokładniej. Był to wysoki mężczyzna w czarnej, skórzanej kurtce. Szedł bardzo powoli, ale robił ogromne kroki. Początkowo nie wydawał mi się on dziwny, do momentu, aż dotarł do przystanku i stanął nade mną, nic nierozumiejącą.
Przyjrzałam mu się dokładniej. Miał rude, lekko kręcone, krótkie włosy z grzywką i niebieskie, podkrążone oczy. Jednak najbardziej zdziwiło mnie małe znamię na policzku w kształcie półksiężyca. Skądś pamiętałam takie znamię…
Nieznajomy potrząsnął mokrą czupryną, z której wylał się deszcz. Po chwili podniósł głowę i spojrzał na mnie. Zatarł ręce i uśmiechnął się tajemniczo.
- Witaj, piękna – usłyszałam jego niski, chropawy głos – My się chyba już skądś znamy, nieprawdaż?
Ze zdumienia upuściłam torbę. Nigdy wcześniej nie widziałam tego człowieka! Jednak mój umysł zaczął intensywnie przeczesywać wszystkie szare komórki w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji. Wstałam i okrążyłam nieznajomego tak, bym mogła ujrzeć go całego.
Wysoki mężczyzna. Rude włosy. Niebieskie oczy. Czarna, skórzana kurtka. Znamię w kształcie księżyca…
I nagle zrozumiałam. W jednej chwili do oczu napłynęły mi łzy, a serce zaczęło walić."

Budzę się cała zlana potem. Dookoła siebie widzę tylko ciemność.
Czy to właśnie tak będzie wyglądać moja przyszłość?
Wieczna ucieczka.

Jestem może trochę zaspana, ale pamiętam wszystko.
Mamy 29 września, a ja kończę dziewięć lat.
W pokoju obok słychać krzyk Mamusi, choć tak naprawdę leży ona w szpitalu na Backridge 9.
Chowam się pod kołdrę i słyszę bicie mojego serca. Mocno zaciskam powieki. Chcę zniknąć.


Mam na imię Elliez i wiem, że nic nie jest takie, jakie się wydaje. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

I jak ci się podoba?